poniedziałek, 17 lutego 2020

Nowe wcielenie Kopciuszka | "Cinder" Marissa Meyer



"Cinder" była prawdziwym hitem wydawniczym w Polsce kilka lat temu. Później okazało się, że seria nie będzie dalej wydawana w naszym kraju. Wszyscy byli zawiedzeni. A mnie to wszystko jakoś ominęło. I nawet nie wiem czemu, bo ja bardzo lubię takie klimaty.  A kiedy okazało się, że Papierowy Księżyc podejmie się wznowienia serii hype się odnowił. A ja postanowiłam sprawdzić o co tyle szumu. 


"Cinder" jest historią dziewczyny - cyborga. Opowieść oparta jest na klasycznej bajce Braci Grimm. Akcja rozgrywa się w alternatywnym/przyszłym świecie w Nowym Pekinie. W powietrzu wisi widmo wojny z Królestwem Księżyca. Oczywiście nie może zabraknąć wątku romantycznego.


W teorii to wszystko brzmi świetnie. A w praktyce poczułam, że jestem na tę historię za stara. Nie zrozumcie mnie źle. Mam prawie 19 lat, ale ta opowieść od początku została skierowana do czytelnika około 7 lat młodszego. Czy to źle? Nie do końca. Ale tej książce zabrakło tego, co miał Percy Jackson. Pewnych przesłań do czytelnika starszego.

Słabym punktem książki jest zdecydowanie kreacja świata. Niby są jakieś azjatycko brzmiące nazwy, ale pomijając ten fakt, to Cinder mogłaby żyć w jakimkolwiek miejscu na świecie. Czy to jakoś znacząco wpłynie na historię? Wcale. Czy czytelnik odczuje różnicę? Wątpię. Pomysł z Królestwem Księżyca był fajny. Szkoda tylko, że autorka nie pokusiła się o mocniejsze podbudowanie tego wątku. Brak tu podstawowych informacji o ich historii, funkcjonowaniu, celach i zamiarach. W rezultacie otrzymujemy kiepsko osadzoną część fabuły. Trzeba dodać, że całkiem ważną.

Momentami miałam wrażenie, że autorka miała naprawdę mnóstwo świetnych pomysłów i na siłę próbowała to zmieścić w tej książce. Mamy romans, cyborgi, androidy, księżycowców i jeszcze plagę, która sieje spustoszenie. Niektóre wątki uzyskały mocne rozwinięcie, inne miały marginalną rolę.

Z plusów zasługuje na uwagę postać Cinder. Jest to pozytywny punkt tej historii. Dobrze wykreowana, z ciekawą historią. Książę Kai w partiach, kiedy pojawia się razem główną bohaterką, wypada naprawdę dobrze. W pozostałych sytuacjach nie jest tak interesujące. Pozostałe postacie w przeważającej części były bardzo nijakie i jednowymiarowe. Główna antagonistka była zbyt karykaturalna i nie odczuwałam żadnego zagrożenia z jej strony, chociaż miałam świadomość jej mocy. No cóż, mówi się trudno.

W tej książce znajduje się całkiem mocny wątek feministyczny. W świecie, gdzie dziewczyny walczą o uwagę księcia, swój wygląd i udział w balach, Cinder pozostaje sobą. Cinder zgodnie z tradycyjną historią jest biedna. Jest jednak mechanikiem, w dodatku najlepszym. Nikt nie jest w stanie jej dorównać. To historia niezwykłej i silnej dziewczyny, która walczy o wolność i swoje marzenia.

Myślę, że Marissa Meyer podeszła do oryginału z szacunkiem. "Cinder" to opowieść o Kopciuszku wymyślona na nowo w dystopijnym świecie.

W ogólnym rozrachunku to nie jest zła książka. Po prostu mnie nie zachwyciła. Pewnie gdybym przeczytała ją wcześniej to bym się zachwyciła. Teraz brakowało mi tego czegoś. Czy sięgnę po kolejne książki z tej serii? Pewnie tak, ale za jakiś czas. Na razie czekają na mnie ciekawsze pozycje.



Ocena: 3/5


Dominika