piątek, 15 kwietnia 2022

Jedno wielkie rozczarowanie "Dwór Srebrnych Płomieni część 1" Sarah J. Maas


Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki nie obiecywałam sobie za dużo. Później przeczytałam pierwsze recenzje, które były niesamowicie zróżnicowane. Dlatego też, kiedy zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę, to nie miałam wielkich oczekiwań. Mimo wszystko ta książka była momentami tak zła, że aż śmieszna.


Opis:

Nesta Archeron od zawsze była dumna, wybuchowa i niezbyt skłonna do wybaczania. Odkąd zmuszono ją do wejścia do Kotła i została Fae wbrew swojej woli, walczy o znalezienie własnego miejsca dla siebie w zabójczym i niebezpiecznym świecie. Co gorsza, wojna i wszystko, co w niej straciła, wypaliły w jej duszy niezatarte piętno.

Jedyną osobą, która rozpala ją bardziej niż ktokolwiek inny, jest Kasjan, tajemniczy i twardy wojownik na Dworze Nocy Rhysanda i Feyry. Między Nestą a Kasjanem płonie prawdziwy ogień. Żar jednak może spalić lub oczyścić.

Tymczasem zdradzieckie ludzkie królowe, które powróciły na kontynent podczas ostatniej wojny, zawarły nowy niebezpieczny sojusz, zagrażający kruchemu pokojowi, który zapanował w królestwach. Klucz do powstrzymania kolejnej wojny dzierżą wspólnie właśnie Nesta i Kasjan. By jednak ocalenie pokoju było możliwe, te dwa żywioły muszą zacząć ze sobą współpracować. Czy będzie to możliwe?


Zaczęłam się zastanawiać, jak zaklasyfikować tę książkę. Sama autorka określa serię Dworów fantastyką młodzieżową. Ja jednak nie jestem tego taka pewna. Bo proporcje są tutaj niesamowicie zaburzone. Gdyby wyciąć wszystkie fragmenty, w których podejmowane są czynności seksualne, ktoś o nich rozmawia albo tylko myśli, to z książki, która ma grubo ponad 600 stron, zostałoby prawdopodobnie 200. W dużej mierze te sceny są opisane w sposób niesamowicie niesmaczny (a piszę to ja, która normalnie czyta erotyki).

Niestety ktoś popełnił błąd na absolutnie podstawowej kwestii, czyli tłumaczenia nazw własnych. Przy zmianie tłumaczy, zmieniło się tłumaczenie poszczególnych nazw, co mnie osobiście niesamowicie raziło. A wystarczyło sprawdzić w poprzednim tomie i ujednolicić tekst.

Zamysł na tę książkę był dobry. To miała być historia o radzeniu sobie z traumą, natomiast wyszło z tego takie dno, że aż wodorosty. W ogóle trudno było mi uwierzyć w motywację Nesty i nie widziałam podstaw jej relacji z innymi bohaterami.


Właściwie mam wrażenie, że tę książkę wymęczyłam. Moim problem od samego początku było to, że ta książka jest niesamowicie nudna. Cała ta część została przegadana. Dostajemy dużo wewnętrznych monologów, przemyśleń, które na przestrzeni książki są nagminnie powtarzane.

Maas jest niekonsekwentna w tworzeniu postaci. Postać Nesty została mocno cofnięta w porównaniu z 3 tomem Dworów. Natomiast Rhys... Maas najpierw stworzyła tę postać jako wybawiciela Feyry, który dał jej wolność i swobodę, której nie doświadczała w przypadku Tamlina. W Dworze Srebrnych Płomeni Rhysand jest postacią toksyczną. Obsesyjnej kontroli Feyry i nie informowania jej o kluczowych kwestiach nie można niczym usprawiedliwić. To toksyczne zachowanie, które nijak nie pasuje do wizji Rhysa z wcześniejszych tomów.

Mimo, że za przekład tej książki odpowiada trzech tłumaczy, to mimo wszystko jest to wszystko jednolite. Natomiast podczas czytania miałam wrażenie, jakby ktoś zapomniał o redakcji. To jak miejscami tekst jest absolutnie nielogiczny i chaotyczny przekracza ludzkie pojęcie. Zdania wielokrotnie złożone wybijały z rytmu czytania i sprawiały, że jedno zdanie musiałam czytać kilka razy, żeby zrozumieć jego sens.

Czy żałuję przeczytania tej książki? Nie do końca. Nadal darzę ten świat ogromnym sentymentem i mimo wszystko dobrze wiedzieć, co Maas wymyśliła. Szkoda tylko, że sama autorka nie zastanowiła się trzy razy przed oddaniem tej książki do wydawcy.