poniedziałek, 8 października 2018

Dwie rzeczywistości w "Dziewczynie, która wybrała swój los" Kasie West


Kasie West znana jest z dość słodkich młodzieżówek, które są idealne na zabicie czasu. Słyszałam mnóstwo zachwytów nad powieścią "Pivot Point", że niby ta książka jest poważniejsza. Że niby zawiera elementy science fiction, które sprawiają, że autorka jest na poziomie wyżej niż dotychczas. Tylko, czy aby na pewno wszystko jest takie świetne?

W świecie Addie istnieje grupa ludzi, którzy są ukryci przed światem zwykłych ludzi ze względu na ich umiejętności. Ich zdolność wykorzystywania obszarów mózgu jest dużo większa od naszej dzięki czemu mogą wykrywać kłamstwa, zmusić kogoś do odczuwania emocji albo są w stanie wpłynąć na przedmioty siłą woli. Umiejętność Addie jest wyjątkowa. Kiedy musi dokonać jakiegoś wyboru potrafi sprawdzić przyszłość i dowiedzieć się, jak wyglądałoby jej życie na każdej możliwej ścieżce. W oparciu o to może podjąć najlepszą dla niej decyzję. Więc kiedy Addie dowiaduje się, że jej rodzice się rozwodzą staje przed trudnym wyborem. Sprawdza swoją przyszłość, żeby zdecydować z którym z rodziców zostać. Okazuje się jednak, że jej decyzja nie będzie należała do najprostszych. 

Książka prowadzona jest na dwóch płaszczyznach czasowych, w dwóch różnych miejscach. Z jednej strony poznajemy życie Addie, która razem z ojcem przeprowadziła się do świata zwykłych ludzi i uczy się jak funkcjonować w tej innej rzeczywistości, a  z drugiej strony obserwujemy Addie, która została z matką, wykorzystuje i pielęgnuje swoje nadzwyczajne zdolności i bardzo tęskni za tatą. W jednej, jak i w drugiej rzeczywistości akcja się rozpędza, porusza zupełnie inne problemu. Jednak nadchodzi taki moment, kiedy te dwa świata mają wspólny punkt. I powoli niektóre fakty zaczynają się przenikać. 

To, co muszę zaznaczyć na wstępie, to fakt, jak szybko płynie się przez tę opowieść. Rok szkolny rozkręcił się już na dobre, rok akademicki dopiero się zaczął, więc jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego, to ta pozycja jest idealna. Ja tę książkę czytałam w pociągu i tramwaju, w przerwie między "Potopem" a "Cierpieniami młodego Wertera". I po kilku dniach nie miałam już co czytać. To znaczy, lektury pozostały, ale "Dziewczyna, która wybrała swój los" była już tyko wspomnieniem.

Na początku dość trudno mi było się przyzwyczaić do tego, że postawa i zachowania Addie różnią się od siebie, w zależności od tego, o której rzeczywistości czytamy. Z czasem stało się to da mnie naturalne. Fabuła w pewnym momencie była gdzieś obok postaci. Miałam wrażenie, że akcja sama z siebie nabierała tempa, a bohaterowie starali się za nią nadążyć. Zazwyczaj jest tak, że to bohaterowie nadają tempa akcji, tutaj było zupełnie inaczej. Muszę jednak przyznać, że to było ciekawe doświadczenie.

Postacie drugoplanowe są sympatyczne. Nie zrozumcie mnie źle, dla mnie nie były w żadnym stopniu charakterystyczne. Miałam wrażenie, że trochę za dużo tam schematów i stereotypizacji. Bohaterów dało się lubić i nic po za tym. Jestem święcie przekonana, że niedługo zapomnę ich imiona. 

Jestem trochę zadziwiona tym, że tych elementów science-fiction było w tej książce tak mało. Wszyscy trąbili o tym, że jest to coś zupełnie innego od tego, co czytaliśmy pióra Kasie West, a ja mogę śmiało powiedzieć, że wielkiej różnicy nie ma. No bo w tej książce proporcje nie rozkładają się równomiernie. Jakieś 20% to elementy fantastyczne, zaś reszta to zwykła szara rzeczywistość. Nawet kiedy czytamy o rzeczywistości w świecie "nadludzi" ich zdolności są jakby wyciszone, zagłuszone. Po obdarciu książki z elementów science-fiction zostaje kolejna obyczajówka, lekko słodka, miejscami naiwna.

Teraz informacja dla wszystkich, którzy nie są za bardzo zorientowani w twórczości Kasie West. "Pivot Point" jest jej debiutem, który za granicą swoją premierę miał w 2013 roku. W Polsce jednak "Dziewczyna, która wybrała swój los" pojawiła się kilkanaście dni temu.

I na koniec coś, czym jestem bardzo zawiedziona. Zakończenie. Na co dzień nie czytam kryminałów, nie uważam się za specjalistę od dochodzeń, nie przewiduję zakończeń, bo nie zawsze mi się to udaje. Zresztą bardzo często wolę nie wiedzieć. Ale w tym przypadku zakończenie przewidziałam po przeczytaniu 80 stron. Gdzieś podświadomie czułam, w jakim kierunku zmierza zakończenie. Po 150 stronach byłam już niemal pewna. I jak się okazało trafnie przewidziałam koniec tej książki. Szkoda, bo gdzieś po drodze moja radość z czytania uległa zmniejszeniu przez ten fakt.

Dość trudno jest mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Biorąc pod uwagę, że jest to mimo wszystko debiut Kasie West, to jestem zadowolona. Na pewno nie polecam tej książki tym, którzy nastawiają się na sci-fi. Dużo bardziej będzie ona trafiała do tych, którzy szukają kolejnej lekkiej obyczajówki. Dlatego w ogólnym rozrachunku, myślę, że ocena 6/10 będzie w pełni sprawiedliwa.



Dominika