Dość długo wzbraniałam się przed tą serią. Sama nie wiem dlaczego, może odstraszała mnie jej popularność, fakt, że przez pewien czas, ta książka wyskakiwała mi prawie z lodówki, bo tak każdy ją pokazywał na instagramie, facebooku czy blogu. Ale wreszcie nadszedł czas, kiedy zdecydowałam się sięgnąć po pierwszy tom i już teraz wiem, że ja również będę ją Wam wciskała na każdym możliwym kroku.
Dawno, dawno temu istniały cztery Londyny. Każdy inny, każdy w innym państwie. Ale łączyło je jedno. Magia.
Londyn Szary najbardziej przypomina realny świat pod względem społeczeństwa. Wszelka moc zaczęła się wycofywać z tego miejsca, tylko nieliczni mieszkańcy ją pamiętają. Czerwony Londyn jest pełen życia. Ludzie i magia żyją w zgodzie. Współegzystują ze sobą. Szary Londyn jest brutalny. Za jakikolwiek przejaw niezwykłości ludzie są w stanie zabić. Tylko ci, którzy mają moc, mają prawdziwą władzę. I wreszcie Londyn Czarny, który został zniszczony przez magię. Przejęła ona tam władzę, dziesiątkując wszystko. Z obawy przed rozprzestrzenianiem się zarazy, pozostałe Londyny zaczęły zamykać drzwi i przejścia między nimi. Kell jest jednym z dwóch ostatnich podróżników między światami. Jest oficjalnym ambasadorem Czerwony Londynu, członkiem rodziny królewskiej. Nieoficjalnie chłopak jest przemytnikiem, obsługującym ludzi gotowych zapłacić nawet za najmniejszy przebłysk świata, którego nigdy nie zobaczą. To wyzywające hobby, pełne niebezpieczeństw o ogromnych konsekwencji. Gdy jedna z wymian nie należy do Kell ucieka do Szarego Londynu, gdzie natyka się na Delilah Bard. Ta najpierw go okrada, a następnie ratuje przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. Następnie razem wyruszają w pełną niebezpieczeństw podróż. Zaczyna się niebezpieczna gra, gdzie zdrajcy czają się na każdym kroku. Aby ocalić wszystkie światy, najpierw muszą pozostać przy życiu.
Ta książka nie przypomina mi niczego, co kiedykolwiek czytałam wcześniej. "Mroczniejszy odcień magii" przypomina bardziej gatunek fantasy niż YA, tak jak niektórzy próbują ją sklasyfikować. Połączenie stylu Schwab z wynalezieniem nowego języka, dużą obsadą postaci, magią i skupieniem się na królewskich intrygach było niesamowite. Nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie wyobrażałam sobie tego! Zostałam po prostu znokautowana, w sensie pozytywnym, przez tę książkę.
Mam wrażenie, że wyobraźnia Schwab nie ma granic. Dowiodła tego nie tylko konstruując magiczne światy, ale również tworząc postacie. Każda z nich jest wielowymiarowa. Kell jest bohaterem o złożonej psychice. Jest szalony i wyjątkowy. Po prostu cudowny. Jego dopełnieniem jest Lila, która okazuje się być twardą, momentami irytującą, ale mimo wszystko sympatyczną dziewczyną. Plejada postaci drugoplanowych jest niezwykła. I każda z nich wnosi ważny element do historii.
Język, którym posługuje się autorka jest niezwykle sugestywny. Potrafi tchnąć życie w ten świat, sprawić, że jesteśmy w stanie uwierzyć w niewiarygodne. W tej historii nie ma ani jednej nudnej postaci, ani jednego nudnego momentu. Nawet najprostsze opisy mają w sobie coś, co intryguje, przyciąga, nie pozwala odłożyć książki. Fabuła książki obejmuje kilka dni na ponad 400 stronach. Tutaj nie ma chwili na oddech, niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku.
Narracja prowadzona jest z dwóch punktów widzenia: Kella i Lila.
Spodobało mi się, w jaki sposób wprowadzono postacie, a także w jaki sposób pokazywane były Londony. Pozwala to na większe zrozumienie światów, rozeznanie w nich.
Zabieg, który zastosowała autorka, jest jednym z moich ulubionych, przy okazji książek fantasy. Już od pierwszej strony zostajemy wrzuceni w świat, bez zbędnych tłumaczeń, czasu na powolne wdrożenie się do historii. Nie marnuje się czasu na wciąganie czytelnika w fabułę, a gdy akcja się zaczyna, jest nieubłagana. To, co udało się autorce, to brak zamętu. Mimo, że fabuła wydaje się skomplikowana, to czytelnik nie czuje się zagubiony. Poprzez retrospekcje i dialogi bohaterów jesteśmy w stanie odnaleźć się w tym świecie.
Ta książka jest wstępem do serii pt. Odcienie magii, która jest trylogią. Kiedy zbliżałam się do końca, zdawałam sobie sprawę, że nie wszystkie konflikty można rozwiązać na pozostałej liczbie stron, że pozostanie kilka niedopowiedzeń. Nie mogę się już doczekać, kiedy sięgnę po kontynuację "Mroczniejszego odcienia magii". Mam ochotę rzucić wszystko, złapać w swoje ręce "Zgromadzenie cieni", zaszyć się gdzieś i czytać. I mieć nadzieje, że jej zakończenie nie złamie mi serduszka.
Ta książka to solidna fantastyka z niezwykle barwnymi postaciami i trzymającą w napięciu akcją. Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po trylogię "Odcienie magii". Gwarantuję, że czytelnicy tego gatunku będą zachwyceni!
Dominika