Wydaje mi się, że wszystko, co miało zostać o tej książce powiedziane, zostało powiedziane. Mam wrażenie, że jako jedna z ostatnich sięgam po twórczość Remigiusza Mroza. Jednak równocześnie mam świadomość, że musiałam do tego dojrzeć. Wszelakie kryminały czy thrillery w przeszłości napawały mnie grozą, kiedy słyszałam sam tytuł. A teraz nie tylko przeczytałam "Kasację", ale mam ochotę sięgnąć po drugi tom przygód Joanny Chyłki!
Przez kilka dni zastanawiałam się, co mam napisać. Jak ubrać w słowa swoje emocje, bo kłębi się ich we mnie naprawdę dużo. Ale nie mogę dłużej zwlekać z recenzją tej książki, bo ona na nią zasługuje.
Joanna Chyłka jest wziętą, acz nieco nieokiełznaną prawniczką, pracującą w jednej z największych kancelarii w Polsce. Pod swoje skrzydła patronackie przyjmuje aplikanta Kordiana Oryńskiego, czy jak mówi Chyłka, Zordona. Mają wybronić mężczyznę, który został oskarżony z artykułu 148 paragrafu 2 kodeksu karnego. Jest to morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Oskarżony zabił, używając przy tym różnych metod, dwoje ludzi, a następnie spędził z ciałami 10 dni w swoim mieszkaniu. Mężczyzna ani nie przyznaje się do winy, ani nie próbuje bronić. Jego wina wydaje się oczywista. Jednak nic w tej książce nie jest takie, jak się wydaje.
W tym momencie muszę skończyć, bo nie chcę napisać za dużo. Musicie jednak wiedzieć, że takich plot twistów to ja dawno nie widziałam.
Bohaterowie są najmocniejszym punktem tej historii. Chyłka ląduje w topce moich ulubionych bohaterek literackich, zaraz obok Nikity. Momentami może wydawać się nieco przerysowana, ale to jest właśnie jej urok. Ma niezwykle cięty język, potrafi być chamska, do tego rzadko kiedy nie używa ironii czy sarkazmu, ale ma w sobie coś takiego, że zamiast odrzucać czytelnika, ona go do siebie przyciąga. Natomiast Zordon na początku wzbudza raczej współczucie. Nie jest zupełnie przygotowany na to, co go czeka u boku Joanny. Na typowej aplikacji prawdopodobnie parzył by kawę, napisał kilka pism i tyle. A tutaj nie tylko, stanie oko w oko z sędzią, ale również z osiłkami w samochodach z przyciemnianymi szybami. Z każdym kolejnym rozdziałem, kiedy zdaje się już do tego przyzwyczajać, po raz kolejny go coś zaskakuje. Prowadzi to do wielu zabawnych dialogów, po których uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy. Dla tej pary prawniczej warto przeczytać książkę!
Bohaterowie drugoplanowi i trzecioplanowi są niesamowici. Brak im oczywistości, ich postacie są bardzo złożone. Każde, nawet na pozór błahe zdanie, ma jakiś głębszy sens i wpływ na fabułę. Żaden z nich nie jest krystaliczny, żeby ich polubić potrzeba czasu, ale kiedy już to się stanie, to uświadamiamy sobie, jak wiele mamy z nimi wspólnego.
Autorowi udało się coś, co dla wielu wydaje się być niemożliwe. Ta książka ma jeden, równy poziom. Nie ma tam momentów nudy, postoju. Każda część, rozpoczęcie, rozwinięcie i zakończenie trzyma w napięciu. Do ostatniej strony nie ma się pewności co się tak naprawdę stanie. A jeśli mowa o zakończeniu, to na myśl o nim robi mi się gorąco. Bo co to było!
Jeżeli chodzi o czysto techniczny aspekt pierwszej części przygód Chyłki, to Remigiusz Mróz ma w sobie coś takiego, że mimo kilku wątków i licznych zwrotów akcji, nie wprowadza chaosu do książki. Przez książkę się po prostu płynie i trudno jest ją odłożyć, no bo tam zawsze coś się dzieje i głupio przerywać. Jeżeli chodzi o język, to muszę tutaj uczulić, że pojawiają się wulgaryzmy. Nie zrozumcie mnie źle, to nie odpycha czytelnika. Wręcz przeciwnie wprowadza autentyzm. Nie oszukujmy się, nikt z nas nie posługuje się cały czas mową wzorcową, a wulgaryzmy wypowiedziane w emocjach, wydają się być oczywiste. Dlatego też, trzeba mieć ten aspekt na uwadze, jeśli książkę ma czytać osoba młodsza.
Oprócz aspektów czysto prawniczych, takich, które wprowadzają akcję, dużo tutaj również wątków obyczajowych. Prowadzi to do tego, że mamy kilka punktów kulminacyjnych, które zwieńczają różne motywy. Bez tego, książka byłaby bardzo sucha, czytelnik miałby wrażenie, że życie każdego prawnika toczy się od sprawy do sprawy. Po raz kolejny autor nadaje autentyczności historii, którą tak bardzo cenię.
Jako osoba, która od 5 lat marzy o pójściu na prawo i specjalizacji karnistycznej, mogę śmiało powiedzieć, że moje serduszko płacze. Bo rzeczywistość aplikantów i ich patronów jest zupełnie inna. I już teraz żałuję, że nie znajdę sobie swojej Joanny Chyłki.
Właściwie podsumowanie tej recenzji mogłabym określić jednym słowem: CZYTAJCIE. Wydaje mi się, że ta książka jest idealna na początek dla wszystkich tych, którzy chcą rozpocząć swoją serię z kryminałami czy thrillerami. Nie jestem pewna, jak będą ją odbierać miłośnicy gatunku, ale dla mnie to było 10/10!
Dominika