sobota, 17 czerwca 2017

Czas na "Koronę w mroku" Sarah J. Maas.

Za mną dopiero drugi tom "Szklanego Tronu". Dlaczego piszę "dopiero"? Bo pierwszą część, nie dość, że kilka lat po premierze, to przeczytana kilka miesięcy temu. Nie wiem dlaczego, tyle czekałam z sięgnięciem po kontynuację. Ale wiecie co? Ja już chcę więcej. Teraz. Zaraz. Już.

Celeana Sardothien zdobyła tytuł Królewskiej Obrończyni. Teraz wiedzie dostatnie życie, przyjaźni się z Chaolem i Dorianem, a w międzyczasie zabija ludzi wyznaczonych przez króla. Są to najczęściej spiskowcy, ale zdarzają się również osoby wyżej urodzone. Ale dziewczyna nie byłaby sobą, gdyby była do końca potulna. Za plecami króla robi takie rzeczy, o które nikt by jej nie podejrzewał.
Niespodziewanie jej kolejnym celem jest kolega z Twierdzy Zabójców. Archer Finn podobno spiskuje przeciwko Koronie, a ona ma go zabić i znaleźć informacje o buntownikach.

Jeżeli czytaliście już "Szklany Tron", to "Korona w mroku" jest dwa razy lepsza. Dwa razy więcej intryg. Dwa razy więcej magii i romansu. W reszcie mamy szansę lepiej poznać przeszłość Celeany. Jej dzieciństwo, które wcale szczęśliwe nie było. Już na początku serii Celeana przypadła mi do gustu. Wcale mnie nie irytowała, ja jej wręcz kibicowałam. Teraz moja sympatia do niej się tylko pogłębiła. Jest to niezwykle silna psychicznie i fizycznie bohaterka, która czasami ma pewne "schizy", ale każdy tak ma. To postać pełna sprzeczności i opozycji. Z jednej strony mamy delikatną dziewczynę, którą czasami łatwo złamać, osobę, która zrobi wszystko, by ocalić przyjaciół i w dodatku zagorzałą czytelniczkę, ale z drugiej strony to zabójczyni, która zabija z zimną obojętnością. Jej po prostu nie da się nie lubić.

Czytelnicy "Szklanego Tronu" zarzucają autorce, że w drugiej części Celeana nie jest tą samą walczącą bohaterką. Początek, owszem, jest spokojny, ale ja traktuję to raczej jak regenerację sił bohaterki i wstęp do czegoś większego. I rzeczywiście tak jest. Akcja nabiera rozpędu, poznajemy niezwykle ważne fakty o Celeanie, ale i o królu, a w dodatku starożytna magia nie daje spokoju. Można powiedzieć, że jest jej jeszcze więcej.


          "Szklany Tron"  "Korona w Mroku"  "Dziedzictwo Ognia"


"Korona w mroku" zdecydowanie zaspokoi tych czytelników, którzy czekali na rozwój wątku miłosnego. Ja od początku kibicowałam Chaolowi, więc jakie było moje szczęście w drugiej części. Ale podobno wszystko ma się zmienić przy "Dziedzictwie Ognia". Na razie nie wybiegam w przyszłość tak daleko, więc na razie dalej pozostaję #teamChaol. Jestem jego największą fanką i jeżeli nie dojdzie do niczego z Celeaną, to ja zostaję jego żoną. Na zawsze i nieodwołalnie.

Sarah J. Mass to jedna z najlepszych autorek, których książki miałam okazję przeczytać. Ja bardzo sceptycznie podchodzę do wszystkich bestsellerów, ale jak się tutaj pomyliłam! Widzę różnicę między pierwszym tomem, a "Koroną w mroku". Mam nadzieję, że w parze z rozwojem akcji będzie szedł rozwój kunsztu pisarskiego autorki.


Nie chcę za dużo zdradzać, bo nie każdy przeczytał jeszcze "Koronę w mroku", albo "Szklany Tron". Jedno wiem na pewno, jeżeli sięgnięcie, to nie pożałujecie. Nie ważne czy jesteście fanami książek akcji, fantasy czy romansów. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Po prostu taka idealna książka.



Dominika