wtorek, 11 lipca 2017

Prawdziwe do bólu "Luonto" Melissy Darwood


Zostaliśmy stworzeni jako ostatni, a chcemy być pierwsi. Myślimy, że jesteśmy panami świata, a zapominamy o tym, że jesteśmy zależni od Matki Natury. Za każdym razem, kiedy ma miejsce jakaś katastrofa naturalna, wszyscy jesteśmy przerażeni. A zapominamy, że w większości przypadków, to my jesteśmy odpowiedzialni za nie. Jakbyśmy zadawali powolną i bolesną śmierć naszej ofierze, Ziemi. A ofiara czeka, by wziąć odwet...


Siedemnastoletnia Chloris spędza weekend majowy z dala od zdobyczy technologii. Rodzice wysłali ją do ciotki, aby odpoczęła i się wyciszyła. Po kolejnej kłótni udaje się do lasu. A tam ma miejsce trzęsienie. I wtedy od śmierci ratuje ją orzeł. Orzeł mutant. Ptaszysko okazuje się Homanilem. Są to stworzeni przez Naturę, pół zwierzęta, pół ludzie. Opuszczają swoją ludzką postać pod wpływem silnych emocji. Gratus, bo właśnie tak nazywa się Homanil, zabiera dziewczynę do Osady. Miejsca między niebem a ziemią, gdzie nie mają dostępu zwykli ludzie, gdzie nikt nie zna takiego pojęcia jak alergie, choroby czy Internet. Miejsca, gdzie zagrożone gatunki roślin i zwierząt mogą w spokoju dalej się rozwijać.

Matka Natura, z nieznanych szerzej przyczyn, postanawia uratować Chloris, podczas kiedy ludzie na Ziemi w ciągu roku mają przejść przez trąby powietrzne, tajfuny, cyklony, powodzie, tsunami i wiele więcej. Mają na zawsze zniknąć z powierzchni planety. A Ziemia ma się odrodzić za 300 lat, ale tym razem bez nas, stworzeń, które zadają jej tyle cierpienia.

Na początku, kiedy tylko pojawiła się zapowiedź tej książki, myślałam, że będzie to nudna i schematyczna opowieść o zakazanym uczuciu między człowiekiem, a istotą nadnaturalną. A później przeczytałam i wysłuchałam wiele zachwytów. Poczułam, więc lekki mętlik w głowie. Więc co postanowiłam? Zdecydowałam się przeczytać książkę i ją ocenić. Kupiłam książkę na WTK i nawet byłam pierwszą osobą, która zdobyła autograf. Mimo wszystko książka musiała czekać prawie dwa miesiące, aż się zbiorę w sobie i to przeczytam. Naprawdę nie wiem, czemu trwało to tak długo. Teraz bardzo tego żałuję.
"Wy naprawdę jesteście ignorantami – stwierdził. – Nic was nie obchodzi. Nie wiecie nic o świecie, w którym żyjecie. Nic się dla was nie liczy, prócz
waszej wygody, waszego gatunku, waszego przetrwania. Byliście stworzeni jako ostatni, a chcecie być pierwszymi. Nie dbacie o tych, którzy żyją wokół was. Zabijacie z zimna krwią dla skóry, mięsa, ozdób, choć tak naprawdę ich nie potrzebujecie. Jesteście jak zaraza, która niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Robicie eksperymenty, zatruwacie, skażacie wszystko co piękne i czyste.”

"Luonto" jest naprawdę wyjątkowe. Autorka w niezwykły sposób przeplata rzeczywistość z fantastyką. Jest to jedna i spójna opowieść, dopracowany świat. Jednak pod całą tą miłosną otoczką, jest silne przesłanie proekologiczne. Różnica między naszym światem, zanieczyszczonym i skażonym przez człowieka, a idealnym Luonto aż kuła w oczy. To było prawdziwe do bólu. Na ogromną pochwałę zasługuje perfekcyjność i szczegółowość autorki. Nie zauważyłam błędów i dziur logicznych, które przy tak złożonej książce mogłyby się trafić. Do tego, od razu widać porządny research, jest jasne, że Melissa Darwood wie, o czym pisze. Wszystkie katastrofy, zasady działania elektrowni i wiele, wiele więcej.

Książka kilka razy mało co nie przyprawiła mnie o zawał serca. Tu się po prostu nie da nudzić. I to jest to, co lubię najbardziej. A kiedy myślisz, że wszystko jest ok, to nagle jest: bum!, i plot twist. Koniecznie też muszę zwrócić uwagę na bohaterów. Gratusa polubiłam od początku. Ale Chloris, to była postać, która przez kilka początkowych stron mnie irytowała. Ale wystarczyło kilka minut, żeby zrozumieć, że nie tylko ona jest tak szalenie przywiązana do zdobyczy technologicznych. Do tego jej obojętność, chamskość i opryskliwość w stosunku do innych. A potem dociera, że to świat nauczył ją okrutności. Że to tak naprawdę mała, niekochana i skrzywdzona głęboko dziewczyna. Po protu piękne, dopracowane i niezwykle prawdziwe postacie.

Uprzedzam od razu, po zakończeniu miałam ochotę rzucić książkę o ścianę. Byłam zirytowana zakończeniem. A później sobie uświadomiłam, że to tak naprawdę najlepsze zakończenie dla tej historii. I choć jest to opowieść zamknięta, jest kilka opcji dopisania czegoś jeszcze. I choć nie wiem, czy autorka się o to pokusi, to wiem jedno. Czekam ma kolejną książkę Melissy Darwood!

Z czystym sumieniem mogę polecić "Luonto" zarówno starszym, jak i młodszym. I nie ważne czy jesteś dziewczyną czy chłopakiem, nie ważne czy szukasz romansu, fantastyki czy książki psychologicznej, tutaj znajdziesz coś dla siebie. Biorę pełną odpowiedzialność, wtedy kiedy książka z mojego polecenia ci się spodoba, i wtedy kiedy nie. Chociaż wątpię, żeby tak było😃.




Dominika