niedziela, 10 grudnia 2017

Zabójcza "Ukryta łowczyni" Danielle L. Jensen


Zawsze, kiedy sięgam po kolejną część serii mam dużą obawę. Przed czym? Przed tym, że autor się już wypalił, wszystkie ciekawe wątki już zawarł w poprzedniej części, nie będzie miał pomysłu na akcję, niczym mnie już nie zaskoczy. Jesteście ciekawi jak to jest w przypadku "Ukrytej łowczyni"?


Zostawiając wydarzenia z pierwszej części trylogii "Klątwy", Cecile udało się uciec z krainy Trolli. Choć może "ucieczka" nie jest adekwatnym określeniem. Została siłą uwolniona przez Tristana z Trollus. Nie może o nim zapomnieć, a równocześnie nie może tam wrócić. Zostawiła tam ukochane, przyjaciół i mieszańców na pastwę króla tyrana. Jedynym sposobem na ich uwolnienie, jest zabicie czarownicy. Nie będzie to jednak proste. W końcu Anushka ukrywała się przez setki lat.

Całe podsumowanie sytuacji Cecile opiera się na zdaniu: "Kiedy myślisz, że gorzej już być nie może, a jednak.". Poprzedni tytuł, czyli "Porwana pieśniarka" odnosił się do umiejętności wokalnych Cecile, zaś teraz mamy do czynienia z łowczynią. Pytanie podstawowe, to kto jest tą łowczynią, Anushka czy Cecile?

Pierwszy tom zdecydowanie się skupiał na relacjach Cecile i Tristana. Tutaj jest to przytłumione, a na pierwszy plan wychodzą inne wątki. Między innymi klątwa, magiczne umiejętności Cecile, intrygi w Trollus, i to nie tylko króla. Ale to dobrze. Już nie mamy cukierkowej bajki, płynącej miłością, teraz to mroczna baśń. Jest to kierunek, w który należało pójść, bo dopiero teraz historia nabiera innego wymiaru.

Bohaterowie na przestrzeni tomów się zmienili, przede wszystkim dojrzeli. Ale równocześnie moje odczucia, co do nich się zmieniły. W pierwszej części dość dużą sympatią darzyłam Cecile, zaś tutaj to Tristan zyskał moją dużą przychylność. Decyzje Cecile miejscami wydawały mi się nie na miejscu, były irracjonalne. Dochodziło do tego, że miejscami mnie lekko irytowała, a jej zachowanie sprawiało, że z dezaprobatą kręciłam głową.

Trudno mi pisać recenzję i unikać spoilerów, bo prawie w każdym rozdziale dowiadujemy się czegoś nowego. Kolejne wątki, plot twisty i fałszywe wątki. Jest tego naprawdę sporo.

Ogromnym plusem technicznym książki są rozdziały pisane w dwóch perspektyw. Dzięki Cecile wiemy jak idą poszukiwania Anushki, a z drugiej strony poznajemy niezwykle trudną sytuację w Trollus. I muszę powiedzieć, że styl narracji Tristana zdecydowanie bardziej mi odpowiadał. Ale i tak najlepsze momenty to te, kiedy miałam wgląd na tą samą sytuację z dwóch perspektyw. 

Po raz kolejny muszę pochwalić pióro autorki. Przede wszystkim czuć ogromną lekkość. I dowcip słowny, który w dialogach między bohaterami się sprawdza. Mam wrażenie, że w "Ukrytej łowczyni" jest mniej opisów, a więcej dialogów, co nadaje dość dużej dynamiczności książce.

Czy na czymś się zawiodłam? Tak. Była to postać Anushki. Momentami miałam wrażenie, że albo Cecile jest głupia, albo ślepa. Ale z drugiej strony niektórzy widzą to, co chcą zobaczyć. I tak zdecydowanie było w jej przypadku. Wszystko było uproszczone, miałam nadzieję, że zostanę czymś zaskoczona, tak jak przy wydarzeniach rozgrywających się w Trollus, ale jednak nie. Trochę szkoda.

Podsumowując całokształt książki, muszę stwierdzić, że utrzymuje ona poziom poprzedniczki, choć nie podniosła poprzeczki "Walecznej Czarownicy". A szkoda. Każdy, kto chce przeczytać coś mniej ambitnego, odrywającego od rzeczywistości z trollami, to nie mogliście lepiej trafić.



Dominika