niedziela, 25 listopada 2018

Jak bookstagram zmienił nasze życie?



Nie da się ukryć, że Instagram zmienił wiele w naszym życiu. Nic w tym dziwnego, że i książki się tam przeniosły. Powstał bookstagram, który szybko zdobył popularność i zawładnął naszymi sercami. Jedni są zachwyceni, drudzy zaś głośno go bojkotują. Obok komentarzy o pozytywnym działaniu zdjęć na promowanie czytelnictwa, są te, które mówią o ogromnych zarobkach i monotonii w zdjęciach. Kto ma rację? 


Instagram jest bezkonkurencyjny w swojej niszy - czyli w segmencie serwisów fotograficznych. Coraz częściej mówi się o tym, że w niedalekiej przyszłości będzie popularniejszy niż Facebook. Sama wolę spędzić kilka minut na ig i poserduszkować zdjęcia, obejrzeć relacje, niż scrollować fb. Co miesiąc z aplikacji Instagrama korzysta miliard osób. Zdjęcia, które wykonujemy mają być instagrammable, czyli nadające się do publikacji w sieci. Mają być estetyczne i miłe dla oka. W Polsce z Instagrama korzysta ok. 6 mln osób. Ile to bookstagram? Trudno ocenić. Wiadomo jednak, 25,6 mnl postów zawiera hasztag #bookstargram, a 213 tys. zdjęć oznaczonych jest jako #bookstagrampl. Zdjęcia w miejscach kulturalnych to nowa forma obcowania ze sztuką. Rynek dobrze wie, że milenialsi przede wszystkim w internecie szukają podpowiedzi, jak spędzić czas i dokąd się udać. Potencjał Instagrama widzą też m.in. dyrektorzy muzeów. Aplikacja stała się potężnym narzędziem promocyjnym na wielu płaszczyznach.

Nienawidzę stereotypów i schematów, które wkładani są blogerzy i bookstagramerzy. To krzywdzące. Każdy z nas przecież mieszka w pięknym mieszkaniu, najlepiej urządzonym w stylu skandynawskim, ma koty, jego pracą jest pisanie bloga, a robi to siedząc w ogromnym fotelu z filiżanką herbaty. Zaskoczę Was. Wcale tak nie jest. Jakiś marny odsetek może i wiedzie takie życie, ale reszta z nas chodzi do szkoły lub pracy, ma rodzinę, a bloga pisze wieczorami lub w nocy. Gdybyśmy chcieli utrzymać się z naszej pasji prawdopodobnie nie przeżylibyśmy dwóch tygodni. Wielu z nas wcale nie pokazuje swojej twarzy, albo robi to sporadycznie. Jesteśmy przeciętnymi ludźmi, którzy mają taką, a nie inną pasję.

Należę do tych osób prowadzących blogi, które odczuwają misję szerzenia czytelnictwa. I staram się to robić, jak najlepiej potrafię. Czy bookstagram może w tym pomóc? Oczywiście. Zauważyłam, że część moich odbiorców to osoby, które szukają inspiracji, wcale nie związanych z książkami. Nie tak dawno umieściłam na zdjęciu stary aparat. Następnie kilka osób w wiadomości prywatnej napisało do mnie, pytając się o niego. Ale dwie osoby przy okazji  zapytały o książkę, która była w tle. Nie jestem pewna, czy później po nią sięgną, ale sam odzew już coś znaczy. Wierzę, że takim sposobem można zainteresować kogoś, kto nie czyta jakąś książką. A jeśli to będzie tylko jedna osoba w ciągu roku, to to jest ogromny sukces. Wiele kont pokazuje wystrój wnętrz, umieszczając gdzieś książkę. I jeśli to ma być jakiś sposób na promowanie czytelnictwa, to co w tym złego?

Ile razy każdy z nas słyszał, żeby nie oceniać książek po okładce? I coś w tym jest. Jednak wiele osób ma pamięć wzrokową, więc okładki najszybciej do nas przemawiają. Nie chodzi o to, że mają mieć złocone elementy, być wydane w twardej oprawie, a najlepiej z obwolutą. Chodzi o to, żeby nie były szpetne, bo kilka razy takie widziałam. Bookstagram, jak i właściwie cały Instagram uczy poczucia estetyki. I uważam, że to jest świetne. Nasz gust się wyostrza. Istnieje mnóstwo bookstagramów i każdy z nich ma inną estetykę prowadzenia. Jestem więc pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Kiedy dopiero co zaczynałam zagłębiać się w bookstagram denerwowało mnie to, że na zdjęciach są prawie te same książki. ale zmieniło mi się, kiedy zaczęłam rozsądniej dobierać obserwowane konta. Okazało się, że nie tylko ja jestem osobą, która czynnie korzysta z biblioteki, mimo że ma propozycje książek od wydawnictw. Wiele osób również pokazuje książki, które nie otrzymują dużych pieniędzy na promocję, ale są naprawdę warte uwagi. A jeszcze inni robią zdjęcia książkom starszym, o których już prawie nikt nie pamięta. I to jest piękne. Pośród tej pozornej jednolitości, można znaleźć prawdziwe perełki.

Żyjemy w społeczeństwie obrazkowym. Zauważyłam, że ogromny ruch na blogu generuje właśnie instagram. Coraz rzadziej czytamy recenzje książek, a zamiast tego wolimy coś obejrzeć. Blogerzy doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego duża część przeniosła się na bookstagram. To nowy trend, do którego próbujemy się dostosować. I robimy to, w dużej mierze, ze względu na naszych odbiorców. Bo oni wymagają od nas tego.

Cenię instagram za to, że kiedy musiałam otworzyć się na nowy kanał, który pozwoli na dotarcie do czytelników bloga, wymusił na mnie naukę. Nigdy nie robiłam zdjęć z czystej pasji. A teraz to uwielbiam. Robię całe sesje zdjęciowe, a później wybieram z tego trzy zdjęcia, które wstawię. Później je obrabiam w programach, a następnie zaczyna się proces opublikowania zdjęcia, serduszkowania innym, odpowiadania na komentarze. Instagram jest idealnym miejscem do prowadzenia dyskusji. Kiedyś przeprowadzałam eksperyment, który polegał na tym, że opublikowałam tą samą treść na instagramie i facebooku. Nie trudno się domyślić, gdzie zanotowałam większe zainteresowanie. Facebook pozostał w tyle, odnotowując o 30% mniejszy ruch. 

80% blogerów piszących o książkach nie ma przygotowania merytorycznego. Nie jesteśmy profesjonalnymi krytykami i zdajemy sobie z tego sprawę. Ale to nie o to chodzi. Chodzi o czystą przyjemność. Cały czas się czegoś uczymy, doszkalamy i to jest najpiękniejsze. Nikt z nas nie osiada na laurach, wiemy że do profesjonalizmu daleka droga.  Dlatego próbujemy, czasami odnosimy porażki, a czasami sukcesy. Więc czasami spójrzcie na nas łaskawym okiem. Bo wszystko co robimy, robimy dzięki książkom i dla nich.




Dominika