poniedziałek, 11 kwietnia 2016

C.C.Hunter "Szepty o wschodzie księżyca"

Gdy jest się żywym, większość czasu spędza się na wybaczaniu innym, natomiast w obliczu śmierci należy wybaczyć sobie.
Po raz czwarty wracamy do Wodospadów Cienia. Szkoła ma ruszyć lada dzień, a Kylie
ma nowe pytania i nowe odpowiedzi. Pierwsza najważniejsza rzecz. Dziewczyna już wie kim albo czym jest. Tak jak jej biologiczny ojciec jest kameleonem. Występuje jednak mały, acz istotny problem. Nikt nigdy nie słyszał o takim gatunku. Jedyne wzmianki, Burnett znalazł w dokumencie jednego z profesorów JBF. Tylko, że jeżeli nic o niej nie wiedzą, to będą chcieli się dowiedzieć, a jedynym sposobem są eksperymenty. Tyle, że Kylie nie ufa tej organizacji. Nic dziwnego skoro w ten sposób zabili jej babcię.
Czasem nie możemy zmienić tego, co się dzieje, ale możemy zmienić to, jak te sprawy na nas wpływają.
Żeby było ciekawiej wzór dziewczyny znowu wariuje, tylko że tym razem jej wzór przybrał wreszcie kształt odpowiedni dla jakieś nadnaturalnej rasy. Nikt się jednak nie spodziewał, że jej mózg przybierze akurat taki
wzór. Oczywiście, tak jak w każdej nowej części poznajemy nowego ducha. Pierwszy raz Kylie widzi ducha osoby żywej. Są dwie możliwości. Albo duch nie pamięta jak wyglądał, więc przybrał nową postać albo ta osoba wkrótce umrze... Jej poczucie wyobcowania zamiast maleć ciągle rośnie. Na szczęście może liczyć na przyjaciół, w tym Dereka. No właśnie Derek, a gdzie Lucas? Wilkołak ciągle wierzy w to, że Kylie okaże się tego samego gatunku co on. Nie dopuszcza do siebie innej myśli i od początku wie, że w innym przypadku ich związek nie ma sensu. Już teraz przedkłada swoją watahę nad Kylie i nawet nie próbuje jej pomóc, co tam pomóc nawet zrozumieć jej spraw z duchami! Chłopak wyraźnie coś ukrywa, ale czy Kylie będzie miała jeszcze siłę aby zawalczyć o ich związek?
Miłość zawsze jest przerażająca.
Przedstawiam Wam najlepszą, jak do tej pory, książkę z cyklu Wodospady Cienia.
Na wstępie spróbuje obronić trochę okładkę książki. Wiele mówi, że Wydawnictwo Feeria tym razem się nie wykazało, postanowiło pójść na skróty i wykorzystać okładkę wersji pierwotnej, a nie tworzyć nową. Prawdą jest, że widziałam w swoim życiu lepsze szaty graficzne od tej, ale ta nie jest taka do końca zła i nie należy zrzucać wszystkiego na wydawnictwo. Okładki konsekwentnie utrzymane są w jednym klimacie, trochę tajemniczym. Jeżeli chodzi o tą część okładka w dużo większym stopniu nawiązuje do treści niż jej poprzedniczki. Co do samej treści, autorka zbudowała świetne, jak zresztą zawsze, dialogi. Wszystko tam uwielbiam. Począwszy od czarnego humoru Delli, optymizmu Mirandy, opiekuńczości Holiday po delikatność Dereka. Bohaterowie książki są coraz lepiej wykreowani, autorka poświęciła im więcej dokładności. Bez większego problemu możemy postawić się na ich miejscu i zrozumieć ich postawy. Jednym z ogromnych plusów książki jest wątek kryminalny. Do ostatnich stron śledzimy poczynania Kylie na tym polu. W niektórych momentach czytelnikowi wręcz krew zamiera w żyłach, za co kłaniam się autorce w pas. Jeżeli zdecydujecie się sięgnąć po tą pozycję, to na pewno nie pożałujecie.    
"Urodzona o północy"/"Przebudzona o świcie"/"Zabrana o zmierzchu"/"Szepty o wschodzie księżyca"/"Wybrana o zmierzchu"




Książka przeczytana w ramach wyzwania CZYTAM OPASŁE TOMISKA oraz CZYTAM YOUNG ADULT

Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: "Whispers at Moonrise"

Dominika