środa, 12 października 2016

Kosmiczna pustka "Samotność odległych gwiazd" Kate Lang


Dzisiaj tak trochę kosmicznie, między galaktycznie. Troszeczkę nie wiem jak rozpocząć... Jeżeli tylko chcecie przeczytać książkę lekką, krótką, niezobowiązującą historię, ale chcecie wiedzieć co Was czeka, to zapraszam!

Któregoś razu ludzie usłyszeli pewien sygnał z jakieś odległej planety. Po wnikliwych badaniach uznali, że niewiedzą co to jest, ale uważają, że to coś warte sprawdzenia. Szukają chętnych rodzin do podróży na inną planetę. Pierwsza obsada statku liczyła osiemset osiemdziesiąt osiem osób. Po osiemdziesięciu czterech latach, odkąd statek kosmiczny Ventura wyruszył z Ziemi. Obecnie jest 2223 osób, które dbają o to, by populacja tylko rosła. Wszystko jest na swoim miejscu. Ludzie dostają swoje role w poszczególnych zawodach i nawiązują Unię. No właśnie, ich związki, małżeństwa są wyreżyserowane przez kogoś innego. Każda osobą, która kończy edukację dostaje swoje partnera na podstawie badań. Od teraz jest jedno proste zadanie. Pracujcie i rozmnażajcie się. I tak nie zobaczycie celu podróży. Nikt kto pamięta Ziemię już nie żyję. Tak samo nikt, kto jest teraz dorosły i żyje na statku nie zobaczy obcej planety. Do końca podróży jeszcze 262 lata. Nikt, kto się sprzeciwił systemowi nie przeżył...


Serena ma 16 lat i właśnie kończy Edukację. Jako jedna z nielicznych próbuje buntować się. Uważa, że każdy zasługuje na prawdziwą miłość. Jakby tego było mało, jej parą zostaje Ezra, syn Kapitan Kat, głównej dowodzącej, takiego jakby prezydenta Ventury. Jest to osoba, która jest dla niej najgorszym wypadkiem. Zaraz po ogłoszeniu tej wieści, Serena poznaje Doma. Rok starszego, jeszcze niezamężny, idealnie rozumiejący Serenę. To było oczywiste, że coś ich połączy. Teraz zaczyna się heroiczna walka o przetrwanie tej miłości...

UWAGA! Właśnie będę bardzo jechała po tej książce, dlatego czytacie to na własną odpowiedzialność.

Po pierwsze główny wątek to oczywiście miłość między Sereną i Domingiem. Ja to rozumiem, szanuję, wiem, że jest to główny motorek napędowy całej akcji, i nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby było to umiejętnie. Miałam ogromną ochotę ominąć te fragmenty i przejść do czegoś innego. Podchodziło mi to trochę pod Harlequin, a potem jakby autorka sobie przypominała, że to nie ten odbiorca i łagodziła. Spodziewałam czegoś schematycznego, ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Na drugim planie widzimy dokładny opis Ventury. Bardzo szczegółowo mogliśmy zobaczyć nawet najprostsze czynności. Plusem jest to, że autorka musiała poświęcić trochę czasu na zbadanie kosmosu, od razu to widać. To były te ciekawsze fragmenty, które czytałam z większą przyjemnością. Bywała tak, że naprawdę czekałam na te fragmenty, bo to one trzymały mnie przy książce. 

Przejdźmy do bohaterów. Serena... Według mnie najbardziej egoistyczna bohaterka książkowa ever. "Jaka ja jestem biedna, nieszczęśliwie zakochana, tylko ja muszę być zmuszana do tego, przecież wszyscy inni się z tego cieszą." Co do Ezry, to jego chyba lubiłam najbardziej. Może to przez to, że tak nie lubiłam Sereny... Zaś Domingo nie był taki zły, chociaż miejscami irytował. Pandora, siostra Sereny to również obiekt mojego pozytywnego uczucia. W przeciwieństwie do siostry rozumiała instytucję Unii, mimo, że tak naprawdę chyba nikt tego nie chciał.

Pierwsze 50 stron czytało mi się naprawdę szybko, myślałam, że
będę pozytywnie zaskoczona. Potem, im dalej, tym gorzej. Skończyłam na 217 stronie, gdzie wszystkich jest 304. Szczerze się przyznaję, nie byłam w stanie dotrzeć do końca. Być może to się rozwinęło, ale nie chcę sprawdzać. Do książki przyciągnęła mnie tylko okładka.

Z tego co wiem, ma być to trylogia. Ja raczej nie sięgnę po ewentualną kontynuację. Ale podsumowując moją wypowiedź... jeśli masz podobny czytelniczy gust do mnie, to raczej oszczędź sobie tę książkę. Uważam, że zmarnowałam trochę swój czas. Mogłam przecież przeczytać wiele ciekawszych książek. Szkoda.