sobota, 8 października 2016

Plebs? Nawet on skrywa tajemnice... Taran Maharu "Summoner. Zaklinacz. Początek"

Jestem odludkiem, który nie zagląda na Wattpad. Jakoś nie mam czasu, ochoty i chęci. A tu okazuje się, że można znaleźć tam prawdziwe perełki. O książce nie słyszałam, ale sięgnęłam z czystej ciekawości, widząc ciekawą okładkę i twardą oprawę, którą kocham. Zobaczcie, co z tego wyniknęło. 


Fletcher to sierota. Kiedy był mały straże znaleźli go przed bramą
Skór. Nikt nie chciał chłopaka przyjąć w ciężkich czasach, a to kolejna buzia do wykarmienia. Berdon, kowal, już w podeszłym wieku postanowił się nad dzieckiem zlitować i przyjąć je pod swój dach. Od tej pory chłopak tam rósł i uczył się fachu. Będąc nastolatkiem do jego wioski przybył stary żołnierz na jarmark. Jak wszyscy miał coś do sprzedania. To właśnie przez niego w posiadanie Księgi Zaklinacza wszedł Fletcher. Na pograniczu bitwy z elfami, wojny z orkami i nieprzyjemności z krasnoludami ta księga była bardzo cenna. Chłopak udał się nocą na cmentarz, tak wyrecytował z czystej ciekawości słowa zawarte na jednym z pergaminów i zupełnie przez przypadek wezwał demona. Traf chciał, że ten demon w obronie Fletchera mało nie zabił jednego ze strażnika Skór. I właśnie od tego momentu jest najciekawsze. Od momentu, kiedy Fletcher musi uciekać z wioski.
Ci, którzy osiągają prawdziwą wielkość, są zwykle ryzykantami, urodzonymi hazardzistami. Postępują w myśl zasady: wszystko albo nic.
Uciekając przed pościgiem i błąkając się w końcu dociera do miasta Corcillum. Tam cudem unikając po raz kolejny śmierci trafia na Arcturusa potężnego zaklinacza, który jest nauczycielem w Akademii Vocanów, która ma szkolić przyszłych magów bojowych. Od pewnego czasu trafiają tam dzieci szlachty, jak i te z plebsu. Trafiając tam Fletcher wiedział, że nie będzie łatwo. Mimo ciężkich zajęć i wymagających profesorów chłopak nawiązuje przyjaźnie. Sylva, pierwsza elfka w Akademii chce pokazać, że elfy pomogą w walce z orkami, Othello, jedyny krasnolud w szkole, chce pokazać, że ich gatunek i nie jest gorszy od ludzi i w końcu Fletcher, który chce pokazać, że uczniowie z gmin wcale nie są gorsi od tych z zamożniejszych rodzin. Jedna wielka przyjaźń. Nie mogło być inaczej.

W Akademii sytuacja nie wygląda kolorowo. Pierwszoroczniacy mają stoczyć bój razem z drugoroczniakami, który ma wyłowić spośród nich najlepszych magów bojowych, którzy dostaną najlepsze posady. Wściekły bój się rozpoczyna. Nikt nie gra uczciwie.

Muszę pozbierać myśli do tej recenzji. Książka jest pełna zawiłości, intryg, no i oczywiście fantastyki. Znalazłam, parę rzeczy, które mi nie pasowały, które bym lekko zmieniła, ale kto by się tym przejmował. Nic mi to nie odebrało z tak wspaniałej lektury.

Przejdę do postaci. Fletcher to mój ulubienie. Często mi się zdarza, że bohaterowie na początku mi się nie podobali, irytowali, a tu tak nie miałam. To była idealnie skrojona postać. Wszystkie zresztą takie były. Wszyscy się dopełniali, idealnie do siebie pasowali pod każdym względem. Często miałam odczucie, że wchodzę w ich głowy, patrzę ich oczami, przeżywam to co oni. To było niesamowite. Ja chcę jeszcze raz, dlatego bez przeczytania drugiej części się nie obędzie.

Cały magiczny świat jest niezwykle dopracowany. Domony, krasnoludy, elfy... Nie znalazłam zastrzeżeń. Wszystko dopięte na ostatni guzik, opisany w taki sposób, że czytelnik miał idealne spojrzenie na świat bohaterów. Nie odczuwał potrzeby zdobycia więcej informacji. Demony na końcu książki są nawet opisane dokładniej niż można by chcieć. Wszystkie, które w książce wystąpiły.


Podsumowując składam wielkie podziękowania autorowi za tak realną postać. Bohater nie musi być idealny, przecież nikt z nas nie jest, co zostało idealnie uchwycone. Naprawdę cieszę się, że nie czytałam tego na Wattpadzie, bo nie przeżyłabym publikowanych oddzielnie rozdziałów. A zakończenie rozerwie Wam serce, tak jak i mnie. Muszę to przetrawić. Chyba mam kaca. Kaca książkowego.




Dominika