poniedziałek, 4 czerwca 2018

Jak jeść zdrowo i bez wyrzeczeń? "Dieta na luzie" Anka Dziedzic


To moja pierwsza recenzja książki typu poradnik. Zawsze się przed tym broniłam, nie wiedziałam co mam dokładnie napisać. Ale teraz się przełamałam. Dlaczego? Bo wreszcie znalazłam książkę, która w 100% mi odpowiada.

Zdradzę Wam sekret. Uwielbiam gotować. Są takie dni, kiedy mogłabym nie wychodzić z kuchni. Ale czasami nie mam ochoty, albo czasu, więc wybieram przepisy łatwe i szybkie do zrobienia. Często przeglądam instagram w poszukiwaniu inspiracji, ale pokazane dania są niezwykle skomplikowane do wykonania, albo cena potrzebnych składników jest wręcz powalająca. Co skłoniło mnie do sięgnięcia właśnie po tę pozycję? Reklamowała się jako książka, która zawiera proste i łatwe przepisy, gdzie ich stosowanie nie będzie łączyło się z dużym reżimem. Lubię dobrze zjeść, mam kilka nadprogramowych kilogramów, ale kocham sport, a mimo wszystko jakoś waga stoi w miejscu. Dlatego postanowiłam przetestować przepisy Anki Dziedzic.


Książka oferuje zbilansowaną dietę 1800 kcal. Jest ona podzielona na pięć części i każda z nich odpowiada poszczególnym posiłkom. W każdym z nich znajdują się przepisy, proste, a zarazem niesamowicie smaczne. Do ich wykonania nie potrzebujemy ogromnych zdolności, a tylko odrobiny chęci. Wcale nie są pracochłonne, a wszystkie potrzebne składniki znajdziecie w pobliskim markecie. Dostajemy na tacy kilkanaście zestawów posiłków. Są skomponowane tak, żeby nie spędzać pół dnia w kuchni, i na każdą kieszeń. Za to jest u mnie, biednej i zapracowanej licealistki :), ogromny plus.


Na początku zaczęłam powoli wprowadzać zmiany w swój jadłospis. To był jeden zmodyfikowany posiłek. I zaczęłam zauważać zmiany. Przede wszystkim lepiej się czułam, lżej. Pchnięta takim sukcesem zaczęłam stosować większość tych przepisów i kilka kilogramów straciłam. A skoro ja mogłam, to każdy z Was może. Jestem żywym dowodem.

To, co bardzo mi się podoba, to to że książka nie obiecuje nie wiadomo czego. Autorka jasno mówi, że bez ćwiczeń się na dłuższą metę nie da rady. Cieszę, się za ta książka nie zawiera tylko pustych przepisów. Anka Dziedzic opisuje każdy posiłek, daje wskazówki, porady, ale również wskazuje częste błędy. Jest to ktoś, komu mogę zaufać. Ma odpowiednie wykształcenie, w przeciwieństwie do wielu fit-blogerek, więc wiem, że moja dieta jest w dobrych rękach i na pewno nie zrobię sobie krzywdy. 

Na Warszawskich Targach Książki miałam okazje spotkać się z Anką Dziedzic. I muszę przyznać, że jest to niesamowicie ciepła osoba, pełna ciepła i uśmiechu. Chwilę sobie porozmawiałyśmy, m.in. o mojej sytuacji zdrowotnej i uzyskałam od niej wiele rad. Powiedziała, że już po około 2 tygodniach powinnam mieć bardzo dobre efekty i tak się stało.

Nie ma książki tego typu bez zdjęć. "Dieta na luzie" ma jedne z najbardziej zachwycających zdjęć z jedzeniem jakie kiedykolwiek widziałam. Są proste i przez to urocze. Na niektórych z nich możemy zobaczyć samą Ankę, czasami w towarzystwie córeczek. To sprawia, że przepisy są autentyczne, możemy poczuć zaangażowanie i pracę autorki.

Książkę polecam każdemu, nie tylko tym, którzy chcą zrzucić kilka kilogramów. Jestem pewna, że zakochacie się w tych przepisach i z chęcią będziecie je stosować w kuchni. A do Ani mam jedno przesłanie: Kochana, dobra robota!





Za możliwość przeczytania książki dziękuję:




Dominika