niedziela, 15 lipca 2018

Lubisz niegrzecznych chłopców? "Story of bad boys t. 1 i t. 2" Mathilde Aloha



"Story od bad boys" na początku traktowałam jako guilty read. A później, wraz z rozwojem akcji zaczęłam zauważać coraz więcej. Bo to wcale nie jest aż tak błaha książka, jaka mi się wydawała. Za tą młodzieżową fasadą kryje się dużo, dużo więcej. 


Tak się złożyło, że miałam pod ręką dwa tomy. Postanowiłam, że najpierw przeczytam pierwszy, zrobię sobie przerwę na jakąś inną książkę, a później na spokojnie wezmę się za kontynuację. Plan był dobry, ale wykonanie marne. Po kiedy skończyłam tom 1 i zaczęłam czytać inny egzemplarz recenzencki, to cały czas myślami odpływałam do przygód Lili i Camerona. I pękłam. Porzuciłam, to co czytałam i natychmiast wzięłam się za drugą część. I nie żałuję swojej decyzji. Teraz tylko czekam na tom 3. Zastanawiam się, jak ja to biedna wytrzymam...

Zanim zacznę, uczulam, że jest to seria skierowana typowo dla młodzieży, więc właśnie w takiej kategorii należy oceniać te książki. Dlatego do przeczytania tej serii zachęcam miłośników tego gatunku, ale oczywiście recenzja jest dla wszystkich :)

Tuż po tragicznych wydarzeniach, Liliana, której przyjaciółka zapadła w śpiączkę, zaczyna swoje nowe życie w Los Angeles, gdzie zostaje studentką  dziennikarstwa. Po błędzie administracyjnym, kiedy to przez przypadek system zapisał ją jako osobę płci męskiej, za współlokatorów otrzymuje dwóch chłopaków, Evana i Camerona. Evan jest niezwykle ciepłą i przyjazną osobą, z którą Lili od razu łapie niesamowity kontakt. Jest dla niej niczym starszy brat. Cameron jest zimny, odległy i wydaje się mieć dość brutalną osobowość. Kiedy nasza główna bohaterka stara się ułożyć na nowo swoje życie, jej przeszłość się o nią upomina.

Oczywistym jest, że Lili zaczyna czuć fizyczny pociąg do Camerona, jest to schemat dobrze znany. Tyle tylko, że ich relacja przypomina tango. Raz jest dobrze i Cam pokazuje swoją ludzką twarz, a w następnej chwili okazuje pogardę Lili. Jest to zabawa w kotka i myszkę. I o ile na początku tomu 1 było to całkiem zabawne i fajne, tak z każdym kolejnym razem robiło się to bardziej nużące. Jednak na koniec części 1 wszystko zaczęło się uspokajać. Przewaga tomu 2 nad 1 to zdecydowanie większa stabilność w relacjach pomiędzy Lili i Cameronem. Nadal mamy ich wzloty i upadki, ale nie jest ich aż tak wiele, są bardziej przemyślane i lepiej grają kompozycyjnie. Mimo wszystko, w głowie tłukło mi się pytanie, czy ten związek ma prawo bytu. Bo zarówno Lili, jak i Cameron mają dusze poznaczone bliznami. Na Lili poluje psychopata, a Cam doznał w przeszłości wiele przykrości.

"Ja go doprowadzałam do szału? Do szału w sensie "jesteś tak wkurzająca, że doprowadzasz mnie do szału" czy też do szału, bo "szaleje za mną i za wszystkim, co z tego wynika"?"

Sporym sukcesem okazało się to, że polubiłam trójkę głównych bohaterów. Wielokrotnie zdarzało mi się kogoś wręcz znienawidzić w podobnych powieściach (idealnym przykładem jest "Czerwona Królowa". Główna bohaterka była tak irytująca, że nie przetrwałam do końca książki). Lili, mimo wielu wewnętrznych konfliktów była bardzo oddaną i wierną przyjaciółką. Cameron był wręcz podręcznikowym złym chłopakiem, który został opisany w taki sposób, że kupiłam go na miejscu. A Evan był idealnym przyjacielem, którego każdy chciałby mieć.

W morzu młodzieżówek coraz trudniej jest nie stosować schematów. Jest to niemal niemożliwe. W odróżnieniu od niektórych czytelników, zastosowanie schematów w książkach zupełnie mi nie przeszkadza. Wystarczy tylko je odpowiednio ograć. Dobrze napisana książka, mimo pewnej powtarzalności broni się sama. I tak było w przypadku "Story od bad boys". Bardzo podobał mi się język, który zastosowała Mathilde Aloha. Książki zostały napisane młodzieżowo i nie jest to na siłę narzucony styl. Czuć, że jest to język, którym autorka posługuje się na co dzień.

Akcja książki rozpoczyna się podczas roku akademickiego. Liczyłam na to, że akcja będzie się rozgrywała na kampusie jak w przypadku serii "Off Campus" Elle Kennedy. Tutaj tak naprawdę może 5% akcji rozgrywa się w murach uczelni, zaś reszta przede wszystkim w mieszkaniu Evana, Camerona i Lili oraz na różnych imprezach. Trochę szkoda, bo wydaje mi się, że sporo ciekawych historii mogłoby mieć tam miejsce.

Postaci drugoplanowych jest naprawdę sporo. Obawiałam się, że ich nagromadzenie sprawi, że nie będą mieli potrzebnego czasu i bohaterowie będą mdli i nijacy. A tu miła niespodzianka. Każdy z występujących bohaterów ma jakieś swoje charakterystyczne cechy. W tym tłumie każdy czytelnik może znaleźć jakieś swoje książkowe odbicie. I to mi się bardzo podobało.

Momentami wydawało mi się, że czytam jakieś opowiadanie, bo niektóre opisy np. miejsc, sytuacji czy wspomnień były za bardzo skrócone. Na początku wydawało mi się, że jest to kwestia tak małej objętości książki, ale kiedy wszystko sprawdziłam, to okazało się, że w oryginalnej wersji, czyli francuskiej książka ma około 600 stron. Wydawnictwo Feeria podzieliła tom 1 na dwie książki, które mają po 300 stron mniej więcej. Prowadząc dalej moje poszukiwania, na jednym z francuskich blogów książkowych znalazłam wzmiankę o tym, że oryginalnie ta historia pochodzi właśnie z Wattpada. Znalazłam więc rozwiązania na skrótowość. Uważam jednak, że oryginalny wydawca decydując się na dystrybucję opowiadań Mathildy Alohy w formie papierowej książki, powinien przypilnować takiej rzeczy. Poprosić autorkę o rozwinięcie opisów, wzbogacenie ich.



W książce, oprócz oczywiście głównego wątku miłosnego, występują dwa, które są szalenie ważne.
Po pierwsze przeszłość Lili, wypadki, które doprowadziły do śpiączki jej najlepszej przyjaciółki, Rosie. Jak się okazuje Liliana nie jest do końca bezpieczna, bo stare zło nie śpi i daje o sobie znać. Lili dostaje niepokojące sms-y z groźbami. Autorka zafundowała czytelnikowi kilka retrospekcji, które wyjaśniły niektóre sytuacje i wspomnienia bohaterki były bardzo pomocne. Czuję jednak niedosyt. Wątek tych gróźb można było bardziej wykorzystać, coś więcej z niego wycisnąć. Wprowadzał on lekki niepokój, który idealnie kontrastował słodki romans.
Z drugiej strony, na początku książki jest wzmianka o jakiś niejasnych interesach chłopaków. Wielokrotnie znikają wieczorami i wracają nad ranem, nieraz porządnie pobici. Ich wymówką jest zawsze pobyt na siłowni, chociaż Lili im nie wierzy. I mimo początkowych  zapewnień bohaterki, że się dowie o co chodzi, że będzie ich śledzić, nie dzieje się nic. Ten wątek zupełnie umiera, jakby wszyscy nagle o tej sprawie zapomnieli. W tej sytuacji są dwie drogi wyjścia. Albo w trzeciej części będzie tego wątku więcej, albo nie będzie on już więcej poruszany. Mam ogromną nadzieję, że będę miała okazję przeczytać o sprawach chłopaków i źródła, skąd pozyskują pieniądze.

Te pozycje mają trzy składniki, które skłaniają do sięgnięcia po tę serię. Po pierwsze i drugie dość chwytliwy tytuł i ciekawy opis, które obiecują naprawdę dobrą przygodę, a po trzecie dość ciekawą okładkę. Może nie jest ona wybitnym arcydziełem, ale na swój sposób przyciąga wzrok. Pomysł wydania drugiego tomu w innym kolorze, ale niezmienionej okładce uważam za dobrą decyzję. Sprawia to, że te książki są ze sobą połączone i widać to już na pierwszy rzut oka.

Werbalne potyczki, niepokojące uczucia i zespół sympatycznych przyjaciół sprawiają, że jest to świetna pozycja na wakacje, chociaż akacja rozgrywa się podczas roku akademickiego. Naprawdę świetnie się bawiłam czytając te książki w rekordowym tempie. Czekanie na wydanie trzeciego tomu w Polsce nie będzie należało do najprostszych zadań. Oceniając te dwa tomy mogę im przyznać 7/10 pkt.




Za możliwość przeczytania dziękuję:




Dominika