czwartek, 19 maja 2016

Kiera Cass "Syrena"

Pływanie było działaniem, latanie uczuciem.
Czy kiedykolwiek postrzegaliście Ocean jako monstrum, które aby przetrwać pożera ludzi? Tak, to trochę przerażające. Matka Ocean raz na jakiś czas wybiera sobie maksymalnie cztery dziewczyny, które w jakiś sposób mają zakończyć swoje życie w jej wodach i ocala je, aby potem stały się syrenami, które swoim głosem będą zabijać dla niej. Wszystkie historie dziewczyn są do siebie podobne. Albo wypadały ze statku albo same chciały skończyć ze sobą. Służba syren ma trwać 100 lat, podczas których mają posłusznie służyć Matce Ocean. Na szczęście ich praca ogranicza się zazwyczaj do jednego śpiewu na rok. Zazwyczaj Ocean sama sobie radzić ze swoim głodem. Są przecież różne wypadki morskie, co ją trzyma przy życiu, ale gdyby za długo nic nie jadła, to zginęłaby, a z nią cała ludzkość. Na szczęście po zakończeniu służby można wrócić do swojego dawnego życia. No może nie dawnego, ponieważ w dniu kiedy zostałaś syreną cały ludzki świat uznał, że umarłaś, więc dostaniesz nową tożsamość i zero wspomnień o czasach twojej pracy dla Ocean. Taka czysta kartka. 

Kathlen całą swoją karierę syreny traktowała jak przekleństwo, ale i więzienie. Tylko ona i jej brat przeżyli z tonącego statku, choć o dalszym istnieniu dziewczyny nikt nie wie. Oprócz tego syreny nie mogły wydawać nawet najmniejszego dźwięku, choćby pisku, w takim przypadku ludzie od razu poczuliby natychmiastową
potrzebę utopienia się. Nie ma w pobliżu dużej ilości wody? Nie szkodzi. Jest przecież kran, szklanka wody, kałuża... każda okazja jest dobra. Do tych ograniczeń dodajmy ciągłe przenoszenie się z miejsca na miejsce, bo przecież one się nie starzeją, a przecież kobieta, która przez sto lat wygląda tak samo, to przecież normalne :D No właśnie, wspomniane wcześniej sto lat służby też nie jest świetną ofertą. Same ograniczenia, zero wolności. A może należałoby spojrzeć na Matkę Ocean z innej perspektywy? Przecież ona niczym normalna matka opiekuje się swoimi syrenami, pomaga im w ukryciu tożsamości, a potem zwraca stracone życie. Ale Kathlen trochę czasu zajmuje odkrycie tej prawdy. W końcu postanawia dokończyć swoją służbę jak przystaje. Z oddaniem. Na początku bez większych problemów udaje jej się to, ale poznaje Akinlego. To chłopak z jej snów, o którym marzyła dobre 80 lat. Tylko, że człowiek.. No właśnie, po raz pierwszy w swoim syrenim życiu Kathlen chce sprzeciwić się Ocean. Ale za każde nieposłuszeństwo trzeba zapłacić...
- Kahlen - wyszeptał. - Wiem, że nie możesz mi powiedzieć "nie", więc jeśli chcesz, możesz mnie potem spoliczkować.
Dobra, przyznawać się kto nie zna Kiery Cass? Od razu zaznaczam wystarczy kojarzyć, nie trzeba czytać jej twórczości. Przyznaję się od razu, to moja pierwsza styczność z tą autorką. Ale pierwsze skojarzenie z tym nazwiskiem to "Rywalki". Dzisiaj trochę o debiucie, które w Polsce został później wydany. Przede wszystkim, co mnie skusiło? Okładka, która jest bardzo ładna, sławne nazwisko, chęć poznania tej popularnej autorki... Ale powiem szczerze. Polecam tą książkę wytrwałym fanom Kiery albo osobom, które liczą na książkę w której się nic nie dzieje. Pomysł jest świetny, ale wykonanie niekoniecznie. Książka była trochę przewidywalna (czyt. bardzo), sztywno napisana i po prostu nudna. Jedynie lepsze momenty, to te gdzie jest Akinli i Kathlen. W innym sytuacjach czasami dramatycznych, po prostu drewno... Poza tym pierwsze 80, 90 stron a nawet więcej to opisywanie zwyczajów i historii syren! Ciężko będzie mi teraz sięgnąć po "Rywalki". Podsumowując nie był to jakiś bardzo stracony czas, bo dzięki temu możecie poznać moją opinię o tej książce. Oprócz tego... książka nie jest tragiczna, jest po prostu zła... Trochę przykro mi pisać taką recenzję, ale trzeba. Nie wiem czy recenzję książek tej autorki zobaczycie jeszcze na blogu. Może za jakąś namową, ktoś mnie przekona... 



Książka przeczytana w ramach CZYTAM YOUNG ADULT oraz KLUCZNIK 2016