sobota, 10 grudnia 2016

Zapamiętaj "November 9" Colleen Hoover



Już jakiś czas temu miałam przyjemność wykonać "Colleen Hoover Book Tag" (klik). Wtedy musiałam się przyznać, że nie przeczytałam jeszcze żadnej książki jej autorstwa. Teraz mam za sobą "November 9". Przekonajcie się jak oceniam pierwsze spotkanie z twórczością Colleen Hoover.

Fallon O'Neil nie jest szczęśliwą osiemnastolatką. Dwa lata temu, właśnie 9 listopada uległa poważnemu wypadkowi. W domu jej ojca wybuchł pożar. Od tego czasu lewa strona jej ciała pokryta jest bliznami. To koniec jej marzeń o karierze aktorskiej. Nie tylko ze względu na wygląd, ale również rany emocjonalne.
Ben Kessler to początkujący pisarz. Nie jedno przeżył w swoim życiu, ale woli to zachować dla siebie. Mimo wszystko jest pozytywnie nastawiony do życia.

Spotykają się w nietypowej sytuacji. W restauracji. Kiedy Fallon chce zmienić swoje życie, wyjechać na drugi koniec kraju, spróbować sił na Broadway'u. Ale jej ojciec to kawał porządnego drania i zamiast wspierać córkę postanawia jej przypomnieć o jej szpetności. Ben przychodzi jej wtedy z pomocą. Udaje jej chłopaka, by pokazać, że jest piękna. Piękna dla niego i bez wątpienia zasługuje na to, co najlepsze.


Zamykam oczy. Ten, kto powiedział, że prawda boli, był optymistą. Prawda jest potwornie bolesną mendą.

9 listopada to data negatywna w życiu bohaterów, ale teraz ma się to zmienić. Bo, jak nie trudno się dziwić Fallon i Ben zakochują się w sobie. Łatwo jednak nie będzie. Dziewczyna święcie wierzy, że najlepszy czas na miłość to 23 lata. Fallon wyjeżdża, nie wymieniając się z Benem nawet numerem telefonu. Jedynym postanowieniem są kolejne spotkania przez pięć lat, tylko i wyłącznie 9 listopada w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, o której się poznali. Nie stawiają sobie granic, pozwalają sobie na randki z innymi, ale kiedy mówią sobie wzajemnie o swoich podbojach miłosnych, to jednak boli ta świadomość.

Jak już wspominała jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Colleen Hoover, dlatego też nie porównam Wam "November 9" z innymi jej dziełami. Język bardzo mi tutaj odpowiadał. Był bardzo plastyczny, trafiający do czytelnika. W powieści nie obyło się bez przekleństw, pewnych zdrożności, więc już teraz ostrzegam. 

Bohaterowie podobają mi się. Jedną z wad, które widzimy od początku, to to, że Fallon i Ben zakochują się w sobie po jakiś 7 godzinach znajomości. Oczywiście to bardzo romantyczne, ale trochę za bardzo oderwane od rzeczywistości. Narracja jest zmieniana. Raz widzimy świat z perspektywy dziewczyny, a raz naszego pisarza. Całość jest po prostu urocza. Jak obiecuje autorka wydarzenia mają miejsce na przestrzeni pięciu lat, a ich spotkania są szczegółowo opisane.

Na końcu znajdziemy bardzo ciekawy twist fabularny. Coś co zaskoczyło mnie bardzo. Oczywiście wcześniej znajdujemy jakieś znaki, niedopowiedzenia, ale nie jest to aż tak oczywiste. Muszę powiedzieć, że cała historia zyskała dzięki temu. Powieść ma dwie płaszczyzny fabularne. Z jednej strony widzimy uczucie Fallon i Bena, ale z drugiej strony jest to wspaniała opowieść o akceptacji swoich wad, mankamentów i nauce pokazywania ich. 

Na książkę polowałam od dawna. W internecie pojawiło się wiele
pozytywnych recenzji, nie tylko polskich, ale i zagranicznych. Mogę z czystym sercem przyznać, że nie bez powodu tak jest. Autorka jest niesamowitą obserwatorką. Pokazuje nam ludzi prawdziwych, podobnych do nas i odnajduje w nich prawdziwe tajemnice. Niby jedna, błaha data. 9 listopada. Ja będę ją jeszcze długo pamiętać.

Zdecydowania to od teraz jedna z moich najbardziej ulubionych powieści. Już teraz obiecuję Wam, że nie poprzestanę na jednej książce Hoover. Całą książkę bardzo chciałabym zobaczyć w wersji filmowej, bo idealnie się do tego nadaje. "November 9" niesamowicie mnie zauroczyło. Zauroczy również ciebie!


Dominika