poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Poznaj "Firstlife. Pierwsze życie" Geny Schowalter


Przed sięgnięciem po książkę, zazwyczaj, sprawdzam jej ocenę w internecie. Okazało się, że użytkownicy Lubimyczytać.pl ocenili ją dość nisko. Tylko nieco ponad 6 gwiazdki. Jest naprawdę aż tak źle? O co chodzi?


Tenley żyje w świecie, w którym prawdziwe życie zaczyna się po śmierci. W dniu swoich narodzin została przeznaczona przez rodziców do życia w Miriadzie. Ona się jednak na to nie zgadza i trafia przez to do zakładu, w którym ma się nauczyć posłuszeństwa. Powolnymi krokami zbliżają się jej 18 urodziny, kiedy oficjalnie ma wybrać jedną z dwóch frakcji. Miriadę albo Trojkę. W tym celu zostaje wysłanych dwóch Robotników, po jednym z każdej frakcji, do zwerbowania jej na swoją stronę. Ale najpierw dziewczyna musi przeżyć...

Czytając pierwsze 50 stron miałam wrażenie, że ja to skądś znam. Nie potrzebowałam dużo czasu, żeby uświadomić sobie, że chodzi mi o "Dotyk Julii" i "Niezgodną". Schemat był bardzo podobny. Wytrzymałam, nie przerwałam lektury i teraz wiem, że to był dobry krok.

Dość ciepło wspominam serię "Alicja w krainie zombi". Owszem, może było cukierkowo, przerysowanie, ale coś w niej było. Ogromna w tym zasługa języka i pióra autorki. Tym razem nie było inaczej. Poziom pisanie Geny Showalter zdecydowanie się podniósł od mojego ostatniego spotkania. 

Co do fabuły, to jest opisana dość prosto. Nie trzeba ogromnego trudu, żeby znaleźć się w nowym świecie. Opisy są na tyle plastyczne, że czasami zamykałam oczy i oczyma wyobraźni byłam w Miriadzie. Świat przedstawieniowy w "Fistlife" nie jest czarno- biały. Nic nie jest do końca takie, jak się wydaje. Wszystko się rozwija, z czasem ewoluuje. 

Nie będę opisywać bohaterów, bo to będzie trudne. Oni są wielowymiarowi. Powiem Wam, czym przyciągnęła mnie ta książka do siebie. Zaczepistą okładką i opisem. Tak właśnie. Więc te dwa aspekty są na duży plus.



A teraz czas na minusy, bo takie znalazłam. Po pierwsze błędy logiczne. Kiedy odsunęłam emocje, które towarzyszyły mi przy czytaniu, i spojrzałam surowszym okiem na tekst, znalazłam kilka rzeczy niedopracowanych. 
Akcja w książce pędziła na łeb na szyję, ale decyzji głównej bohaterki długo nie było. Ja naprawdę polubiłam Ten, ale po dwusetnej stronie i jej niezdecydowaniu w mojej głowie pojawiła się myśl: "Serio? Ile jeszcze można?". 

Podsumowując książkę, mogę powiedzieć, że z czystym sercem ją Wam polecam. Mogę ją ocenić na 8/10 gwiazdek. Ja już z niecierpliwością czekam na kontynuację, bo po prostu musi być. Najlepiej, żeby była jak najszybciej.




Za możliwość przeczytania książki dziękuję:

Dominika