środa, 20 marca 2019

Bo historii nigdy za wiele! "Panowie Północy" Bernard Cornwell


Są takie serie, z którymi czytelnik czuje jakąś specjalną wieź. I choć historia Uthreda nie dorównuje moim ulubionym seriom, to i tak sięgając po kolejną książkę Bernarda Cornwella nie podchodzę do niej obojętnie. Czuję, jakbym spotykała się ze starym, dobrym znajomym.

Fabuły, które są oparte na zemście głównego bohatera są bardzo intensywne i dynamiczne. Dlatego tak bardzo je lubię. I dobrze było zobaczyć Uthreda w innej odsłonie. Jako przywódcę, z własnymi ludźmi, z własnym celem i krwawą zemstą.

Uthred po raz kolejny przeżywa kryzys tożsamościowy. Dzieli silną braterską więź z Ragnarem Młodszym, która mu wcale nie pomaga. Z jednej strony zna swoje przeznaczenie, ale z drugiej tęskni za walką u boku Duńczyków w ścianie tarcz.

Bernard Cornwell jest mistrzem fikcji historczynej. Opisy fortyfikacji i działań wojennych dodają uroku tym obszernym książkom. Autor skupił się na zjawisku niewolnictwa, które ma długą tradycję na Wyspach Brytyjskich. Dodatkowo położył nacisk na różnice między chrześcijaństwem a poganami. Po prostu mistrzostwo. Po przeczytaniu trzech książek Cornwella zauważyłam, że kiedy pisze o scenach walki, to jest świetny. Ale kiedy trzeba opisać takie przyziemne czynności, to akcja znacząco zwalnia. Denerwuje mnie takie spowalnianie historii, ale z drugiej strony doskonale rozumiem potrzebę zastosowania tego.

Muszę przyznać, że niewielu autorów posługuje się językiem z taką wsprawą jak Cornwell. Nie wiem ile tu zasługi tłumacza, ale pod względem gramatycznym ta książka to mistorzstwo. Tak należy pisać! Autor nie boi się używania oryginalnego nazewnictwa z dziewiątego wieku, a to dodaje prawdziwego uroku tej pozycji. Myślę, że wielu początkujących pisarzy mogłoby się od Cornwella uczyć.


Retrospekcyjny ton powieści dodaje odrobinę humoru postaci głównego bohatera. Czytamy wspomnienia doświadczonego, starszego Uthreda o swojej młodości. Jego narracja jest pełna tęsknoty za dniami wojny. Każda kolejna książka jest zbudowana w takim sam sposób. Ta powtarzalność wcale nie jest zła. To tworzy poczucie znajomości z opowieścią Uthreda.

Uthred jako bohater z każdą kolejną książką się rozwija. Staje się dużo mądrzejszy. Cały czas jest zarozumiały, brutalny, bezwzględny, ale cały czas prze do przodu i to jest ta cecha, którą tak bardzo u niego cenię.

Istnieje wiele szczegółow, które mogą zagłuszyć historyczną powieść, ale Cornwell jest skuteczny w wskrzeszaniu dziewiątego wieku wokół swoich postaci. Udaje mu się wyjaśnić działania i motywację bohaterów. Z drugiej strony nie wygląda to jak wykład na temat wczesnego średniowiecza. Pokazuje jak trudna była obrona Anglii w obliczu tak mobilnego przeciwnika jak Wikingowie. Cornwell nie tylko opisuje charakterystyczne sposoby walki, on przedstawia styl życia tego okresu.

Bernard Cornwell mimo rozwijania postaci Uthreda, nie koncentruje się na warstwie psychologicznej czy obyczajowej. Relacje między bohaterami zbudowane są w sposób prosty i schamatyczny. Tutaj nie ma półśrodków. Albo się kogoś kocha, albo nienawidzi.


"Panowie Północy" w żaden znaczący sposób nie posuwa historii do przodu. Niby biegnie ona dużo szybciej niż w poprzednich tomach, a kolejne nowe postaci pojawiają się co kilkanaście stron, jednak nie jest to istotne dla fabuły. Oczekiwałam czegoś więcej.



Nigdy nie uważałam się za wielkiego fana fikcji historycznej, dopóki nie zaczęłam czytać książek Bernarda Cornwella. Są zabawne, a autor w taki sposób pisze swoje książki, aby można je było czytać samodzielnie. Wszyscy czytelnicy tej serii wiedzą jednak, że każda książka opiera się na poprzedniej i że postacie nadal się rozwijają. Polecam tę książkę każdemu, kto przeczytał dwie pierwsze powieści, ale także każdemu, kto lubi fikcję historyczną. Ci którzy lubią czytać fantasy i science fiction będą czerpali przyjemność z przenikania religii nordyckiej i chrześcijańskiej w tej opowieści.




Za możliwość przeczytania książki dziękuję: