czwartek, 13 sierpnia 2015

Recenzja "Powrót do Nałęczowa" Wiesława Bancarzewska

powrót do nałęczowa
Anna Duszkowska z zawodu jest tłumaczem przysięgłym języka niemieckiego. Za miesiąc kończy 42 lata, ale nie ma dzieci. Razem ze swoim partnerem, Bartkiem Pospieszalskim wypracowali sobie przyjemny układ. Dwa mieszkania i zero zobowiązań. Ale wartość, którą Ania ceni Najbardziej to rodzina. Niestety jej rodzice, ciotki i babcie już dawno odeszli. Jedyna co po nich pozostało to stare fotografie, wspomnienia i pamiątki. Pewnego dnia Anna otrzymuje niesamowitą szansę powrotu do przeszłości.

Jest rok 1932. Duszkowska przenosi się w czasie i postanawia nadrobić stracony czas z rodziną. Nie może jednak ujawnić swojej tożsamości. Podaje się za letniczkę. Która przyjeżdża do Nałęczowa. Trafia na najgorszy rok wielkiego kryzysu gospodarczego, więc na własne oczy widzi jaką biedę klepie babcia i jej pięć córek, w tym jej mama. Postanawia pomóc im za wszelką cenę. Wymyśla nawet towarzystwo opieki nad wdowami i wysyła paczki, w których są najpotrzebniejsze rzeczy i pieniądze. Anna jest szczęśliwa, ponieważ szybko wkrada się w łaski rodziny, a najbardziej polubiły ją dzieci gospodyni. Podczas swojego pobytu poznaje dwóch czarujących dżentelmenów. Aleksander Obrycki i Maks Rajski to niesamowici mężczyźni. Obaj zakochali się w Ani i będą o nią walczyć. Tylko którego wybrać? ... Zaraz, zaraz przecież ona ma swojego Bartka! Ale czy woli zostać panią Pośpieszalską, Obrycką a może jednak Rajską? Lepiej wybrać wygodne życie czy wiedzione podwójnie? Przeszłość czy teraźniejszość?
Mieszanina wyniosłości, goryczy i niechęci na obliczu zabije każdą urodę.
 Wiesława Bancarzewska stworzyła książkę idealną. Czytając ją możemy oderwać się od otaczającego nas świata, przenosząc się do XX wieku. Powieść mnie uwiodła i oczarowała. Bardzo szybko się czyta. W dodatku zakończenie podsyciło chęć przeczytania drugiej części po. "Zapiski z Annopola".